Autorka książki - Monika Witkowska - to podróżniczka, która odwiedziła ponad 180 krajów, miłośniczka gór (zdobywczyni Korony Ziemi), a zarazem uzależniona od morza żeglarka. Główni bohaterowie "Opowieści nie tylko żeglarskich" poznali się w górach, w dramatycznych okolicznościach, w efekcie których odmrożony Mario stracił palce i część nosa. Przyjaźń Polki i Rumuna przeniosła się na morze. Na małym drewnianym jachcie opłynęli razem przylądek Horn, uznawany za żeglarski odpowiednik Everestu. Relacją z tego rejsu jest właśnie książka, chociaż jej treść nie ogranicza się do żeglowania. Zawiera także mnóstwo ciekawostek, zatem po jej lekturze będziemy wiedzieć, jakie przywileje przysługują żeglarzom, którzy opłynęli najgroźniejszy z przylądków, dlaczego marynarze tatuowali sobie syreny i kotwice, kim była kobieta, która jako pierwsza opłynęła świat (w XVII w.) w przebraniu mężczyzny, czy pingwin może zakochać się w człowieku, jak przyrządzać wodorosty wspomagające m.in. potencję seksualną albo jakie mogą być skutki zderzenia... z wielorybem.
Travel Polska
Zawarta w górach przyjaźń Polki i Rumuna przeniosła się na morze. Na małym, drewnianym jachcie opłynęli razem przylądek Horn, uznawany za żeglarski Everest. Relacją z rejsu jest ta książka, chociaż jej treść wcale nie ogranicza się do żeglowania. To po prostu cudeńko, które powinien znać każdy miłośnik dobrej przygody. Autorka zdobyła Koronę Gór, opłynęła Horn, czym zadziwi nas jeszcze? Dodać muszę, iż książka pełna jest fachowej wiedzy żeglarskiej, podanej bardzo przystępnie. To lektura z gatunku "zarażających" pasją!
Gazeta Współczesna ajs; 2018-06-22
MORSKIE OPOWIEŚCI NAJWYŻSZEJ KLASY
Monika Witkowska ma niesamowity talent - po pierwsze do bycia w najodleglejszych rejonach świata. Mato kto przebył North-West Passage, pływał po północno-syberyjskich wodach i pokonał Horn.
Drugi niesamowity talent Witkowskiej to umiejętność obserwacji i pozbierania w głowie (i może w notatniku) przygód własnych i cudzych, zjawisk, przyrody, wydarzeń. Trzecim talentem jest z kolei łatwość w niezwykle sprawnym spisaniu wszystkiego. Z każdej wyprawy powstaje trzymająca w napięciu książka. Horn na trawersie to już nie tylko relacja z rejsu - autorka w opis dni spędzanych na jachcie (niedużym, drewnianym) w drodze na Horn wplotła zbiór morskich opowieści, trochę historii (rejs Magellana, listę polskich jachtów na Hornie i wspomnienie "Bona Terry"), lokalne zwyczaje, legendy i opisy roślin. Kartki niczym z dziennika jachtowego prowadzą nas od opowiadania do opowiadania, z których każde jest tak wciągające, że trzeba z uwagą śledzić wątek. Dodatkowym walorem książki są liczne, ciekawe fotografie.
Aby pokonać Horn małym jachtem, trzeba wielu przygotowań, dużo samozaparcia i odwagi. To wszystko autorka i armator jachtu mieli, i osiągnęli sukces. Nie każdy żeglarz będzie w stanie to powtórzyć, ale każdy powinien tę trasę przebyć - choćby myślami - i dlatego powinien sięgnąć po tę właśnie książkę. Bardzo polecam.
Jachting JACEK KIJEWSKI
Autorką książki jest Monika Witkowska - podróżniczka, która odwiedziła ponad 180 krajów, miłośniczka gór (zdobywczyni Korony Ziemi), a zarazem uzależniona od morza żeglarka. Główni bohaterowie poznali się w górach, w dramatycznych okolicznościach, w efekcie których odmrożony Mario stracił palce i część nosa. Przyjaźń Polki i Rumuna przeniosła się na morze. Na małym drewnianym jachcie opłynęli razem przylądek Horn, uznawany za żeglarski Everest. Relacją z tego rejsu jest właśnie książka, chociaż jej treść nie ogranicza się do żeglowania. Zawiera mnóstwo ciekawostek i odpowiedzi na pytania, które zadałoby wielu z nas, ale nie mamy komu ich postawić lub brakuje nam odwagi. Ale po lekturze tej książki będziemy wiedzieć, jakie przywileje przysługują żeglarzom, którzy opłynęli najgroźniejszy z przylądków, dlaczego marynarze tatuowali sobie syrenyi kotwice, kim była kobieta, która jako pierwsza oplynęła świat (w XVII w.) w przebraniu mężczyzny, czy pingwin może zakochać się w człowieku, jak przyrządzać wodorosty wspomagające m.in. potencję seksualną, jakie mogą być skutki zderzenia z wielorybem, itp.
Dziennik Zachodni JADWIGA JENCZELEWSKA
Witkowska na Hornie i nie tylko
Należy zaznaczyć, że nie jest to kolejna książka o "zaliczeniu" Przylądka Nieprzejednanego. Monika Witkowska na Hornie była już wcześniej i jej druga wizyta na Ziemi Ognistej to opowieść bardziej przypominająca refleksje na temat żeglarstwa, wspinania po górach i życia niż opis wielkiej przygody. Właściwie są to dwie opowieści w jednej książce. Jedna to historia poznania rumuńskiego alpinisty i żeglarza oraz umówienia się z nim na wspólne pływanie w mało przyjaznej okolicy. Druga to przypisy ze sporą ilością informacji historycznych, geograficznych, anegdot i opowiastek nie tylko o Hornie, ale o okolicznych krainach, o odkrywcach i zdobywcach. Autorka odwiedziła Horn, płynąc z Puerto Williams i do niego wracając, ale dokonała tego na najmniejszym jachcie w historii polskiego żeglarstwa. Przebił ją dopiero Szymon Kuczyński na 22-stopowym Maxusie. Dla wybierających się w tamte rejony załączony jest wywiad z Tomkiem Łopatą, żeglarzem, który Horn opłynął ze 40 razy. Relacja ze sposobu na życie Moniki Witkowskiej jest godna polecenia każdemu, kto lubi czytać i podróżować, a książka odbiega od standardowych relacji z wypraw, czyta się ją jednym tchem.
Żagle MZ
Drugie w życiu opłynięcie, tym razem maleńkim jachtem, słynnego Przylądka Horn w Ameryce Południowej z lądowaniem i pobytem ma nim, jest tematem najnowszej książki Moniki Witkowskiej. Przy czym było to dosyć niezwykłe połączenie wyprawy antarktycznej na szczyt Mount Vinson (4892 m n.p.m.), wejście na który oznaczało dla autorki zdobycie górskiej Korony Ziemi – najwyższych szczytów wszystkich kontynentów, z rejsem morskim w niezwykle trudnych tamtejszych warunkach. Opłynięcie Hornu traktowane jest przez żeglarzy jako odpowiednik wejścia na Mount Everest. Było to chyba pierwsze w historii, ja przynajmniej nie słyszałem o innym, takie połączenie „z marszu” wspinaczki górskiej z opłynięciem uważanego za wyjątkowo trudny do pokonania przylądka. Nie pierwszy zresztą wyczyn tej żeglarki – w takiej kolejności traktuje swoje hobby – i miłośniczki wspinania się w wysokich górach, która pomimo zdobycia Korony Ziemi nie uważa się jednak za himalaistkę. Ponadto podróżniczki (była w ponad 180 krajach na wszystkich kontynentach) oraz przewodniczki i pilotki wypraw, a także wycieczek turystycznych, blogierki (www.monikawitkowska.pl), dziennikarki i autorki wielu już książek.
Jako pierwsza w świecie przepłynęła w 3 miesiące ze szwedzkim kolegą małym jachtem z północnej Kanady na Czukotkę i dalej przez Morze Beringa na południową Alaskę. Pokonała też trudne Przejście Północno – Zachodnie. Przykłady jej wypraw można mnożyć. Drugie opłynięcie Hornu, i to nie w odległości 217 mil morskich na południe od niego, jak za pierwszym razem w 2003 roku, ale z lądowaniem na tym przylądku, a także poprzedzająca ten rejs wspinaczkowa wyprawa antarktyczna, chociaż ich opis zajmuje w książce najwięcej miejsca, nie są jedynymi w niej tematami. Ma ona zresztą podtytuł „Opowieści nie tylko żeglarskie” i jest to, moim zdaniem, wielki walor tej książki. Podobnie jak blisko 150 kolorowych zdjęć, w tym wielu znakomitych, w większości autorstwa Moniki, z jej wypraw żeglarskich i górskich. W sumie jest to więc świetna, bo dodam, że doskonale napisana, lektura zarówno dla miłośników żeglarstwa, wspinaczek górskich jak i literatury podróżniczej.
Mnóstwo w tej książce jest ciekawych wątków osobistych, wyjaśnień co tak naprawdę autorkę – i innych – ciągnie na morza i w góry, dziesiątki plastycznie opisanych historii i wydarzeń. A równocześnie minimum żeglarskiego „żargonu” oraz powtarzających się w wielu innych książkach scen zmagań z falami, wiatrem, żaglami itp. To jest również ogromny plus tej książki z mojego punktu widzenia – człowieka, który co prawda pływał trochę po (i w) trzech głównych oceanach i już ponad 20 morzach, nie licząc wielkich jezior i rzek, w sumie pod, chyba już z górą 50-ma banderami, ale tylko jako pasażer, a nie członek załogi. A także sporo łaził w młodości po górach, także tych najwyższych, chociaż nigdy nie wyczynowo. Dzięki temu uważam, że książka ta może – i powinna – zainteresować znacznie szersze grono czytelników, zwłaszcza lubiących, lub przynajmniej marzących o wielkich przygodach.
A opisu ich w niej nie brakuje. Był to zresztą świadomy wybór autorki, która we wstępie napisała: „Gdybym sama miała opisać tę książkę, powiedziałabym, że to taka mieszanka bloga (prowadzony przez mnie rejsowy dziennik), żeglarskiego przewodnika, wspomnień poprzednich wypraw i masy informacji, które uznałam za godne uwagi.” W rezultacie znalazły się w niej zarówno datowane relacje z poszczególnych dni i wydarzeń w trakcie wyprawy antarktycznej i rejsu obok, oraz na, Horn. Jak i ciekawe wspomnienia w wcześniejszych wypraw górskich i rejsów, także po Zalewie Zegrzyńskim czy jeziorach mazurskich, w harcerskich czasach autorki. A także jej rozważania na temat tego, jak wiele wspinaczki górskie mają wspólnego z żeglarstwem.
Oto cytaty: „… między górami i morzem jest naprawdę wiele podobieństw. Choćby wizualne – żeglując po wzburzonym morzu, kiedy jacht wspina się na wierzchołki fal, po czym zjeżdża z nich jak po stoku i trudno nie poczuć się niczym jak w górach. Nie ma co kryć, że i na morzu i w górach czekają nas niezwykłe doznania, niezapomniane widoki, nie mówiąc o tym, że zarówno żeglarstwo, jak i wspinaczka to szansa na oderwanie się od codziennej gonitwy. Z drugiej strony podczas obu tych aktywności warunki mogą zmienić się błyskawicznie, od sielanki po walkę o życie, dlatego i góry i morze uczą pokory, wymagają respektu wobec natury, bo inaczej – potrafią utrzeć nosa.”
Poza relacjami z morza i gór, a są także wtręty o wielkich sztormach, które przeżyła autorka, czy opisy jak się w ich trakcie przygotowuje posiłki, czytelnik znajdzie w tej książce opisy ciekawych miejsc, zwłaszcza na Ziemi Ognistej oraz spotkaniach tam z ludźmi. Bo autorka każdą wolną chwilę, także w okresach przymusowego, ze względu na warunki pogodowe na morzu, postoju w portach czy na przystaniach, wykorzystywała na poznawanie chociażby najbliższej, „zapomnianej przez świat” okolicy. Wspomnę chociażby opisy małego portowego miasta i chilijskiej bazy morskiej Puerto Wiliams nad Kanałem Beagle. „Na zwiedzenie centrum (którego) wystarczył kwadrans”, jak pisze autorka. Ciekawa jest m.in. opisana historia hiszpańskiego osadnictwa nad Cieśniną Magellana i tragicznego losu (głód, choroby) osadników pozbawionych pomocy z ojczyzny.
Pochodzenie nazewnictwa nie tylko w tamtych stronach świata. O morskich przesądach, problemach choroby morskiej, czy o tym, że przylądek Horn opłynęło już około 1100 polskich żeglarzy i mają oni nawet swoje bractwo Kaphornowców. Ale lepiej przeczytać o tym samemu, w oryginale, a nie w omówieniu recenzenta. Kolejną mocną stroną tej książki są – ponad 40 – teksty w ramkach włamanych w nią. Z reguły cało, lub nawet 2-3 – stronicowe. Przy czym nie są to jakieś banalne „przytyczki” czy wątpliwe lub naciągane ciekawostki, ale w większości świetnie dobrane i rzeczywiście ciekawe informacje wzbogacające zarówno książkę, jak i wiedzę jej czytelników. Oto parę wybranych z nich tytułów.
„Wyprawa Magellana”. „Nasz człowiek” na Antarktydzie” (oczywiście Henryk Arctowski). „Od kwiatka do kobiety, co mężczyznę udawała” (historia Jeanne Baret, towarzyszki podróży botanika Philiberta Commerçona w XVIII w.). „Czemu Ziemia Ognista ?”. „Strzeż się walenia !” (historia zderzeń jachtów, statków i promów z wielorybami). „Sukcesy z tragicznym finałem” (historia kpt. FitzRoya – XVII w.). „Tragedia jachtu „Nashachata”. „Pogmatwane życie Indianina Celebryty”. „Strzeż się czerwonej fali” (niebezpieczne algi). „Wierny jak pingwin” (obyczaje tych nielotów). „Kotwica czy biuściasta syrena?” (symbolika marynarskich tatuaży). „Niebiański latawiec” (gwiazdozbiór Krzyż Południa). „Albatrosy” (wędrowne ptaki o rozpiętości skrzydeł do 3,7 m !) „Pirat = korsarz?”. „Kaphornowe przywileje” (tych żeglarzy, którzy opłynęli Horn).
„13 tys. mil tułaczki „Hugo Bossa” (o porzuconym jachcie regatowym, który 10 lat błąkał się po oceanach i o jego następcach pod tą nazwą). Czy „Pisarz? Przede wszystkim kapitan !” ( Joseph Conrad Korzeniowski). Lub „O pingwinie, który pokochał człowieka” (niezwykła historia uratowanego ptaka, który co roku pływa na okres godowy z Rio de Janeiro w rejon Cieśniny Magellana – ok. 2500 mil tj. 4 tys. km, oraz wraca na północ na zimę do wybawcy). I wiele, wiele innych. W książce jest też wykaz 113 polskich jachtów i żaglowców na przylądku Horn z datami oraz innymi danymi ich dotyczącymi. Na końcu zaś Słowniczek terminów żeglarskich. Ci Czytelnicy, którzy dotrwali w lekturze recenzji do tego miejsca, nie mają chyba wątpliwości, jak bardzo polecam im tę książkę.
GLOBTROTER INFO Cezary Rudziński
Pewnie to lekka przesada, ale w relacji z kolejnego rejsu wokół legendarnego przylądka, jaką publikuje popularna autorka bloga podróżniczego, nie ma niczego, co odbierałoby nadzieję komukolwiek. Bogate doświadczenie blogerki, mającej na koncie wiele książek, przed każdym otwiera wszystkie możliwości. Chcesz wspiąć się na Everest, opłynąć glob albo przejść pustynię - zrób to. Autorka, w której miłość do wysokich gór walczy z miłością do oceanów, w prostych słowach opisuje przygody i wrażenia z kolejnego przedsięwzięcia. Na pokładzie niewielkiego rumuńskiego jachtu "Phoenix" po raz kolejny staje przed wyzwaniem okrążenia Hornu. Nie ma tu heroizmu domorosłych eksploratorów, jest za to szczera opowieść o przyjaźni, którą cementuje twardy jachtowy dzień, o ludziach, którzy ryzykując życie w starciu z żywiołem, ocierają się o coś niezwykłego - o kraniec istnienia - i stają się innymi, może lepszymi ludźmi.
Autorka nie męczy Czytelnika literackimi wynurzeniami, nie zastanawia się nad marnością losu, ale snuje nieco chaotyczną, blogerską opowieść o swych górskich i morskich przyjaciołach w oddzielnych ramkach przypomina ważne postacie dla historii odkryć morskich. Dowodzi, jaką trzeba mieć cierpliwość, by czekać na szansę, którą dać może ocean. Książka jest swego rodzaju dziennikiem rejsu. Opowiada o miejscach nieznanych, ciekawych i ważnych dla żeglarzy i nie tylko. Poznajemy złożoną historię trudnego sąsiedztwa Chile i Argentyny, zaś liczne zdjęcia ukazują surowe, ale urzekające piękno Ziemi Ognistej. Wraz z autorką zwiedzamy Port Williams, Puerto Toro, krążymy "Phoenixem" na krańcach kontynentu, który odgradza od Antarktydy złowróżbna cieśnina Drake'a. Jest sporo anegdot, sylwetek polskich i obcych żeglarzy, smaczków z kambuzowego życia pod żaglami. Może to kogoś zainspiruje do podróży? Wystarczy tylko chcieć...
Tygodnik Angora Ł. Azik