Życie w całej pełni
Veronika i Robert Tkanka są małżeństwem buddyjskich nauczycieli mieszkającym w Zgierzu. Poznałem ich na online’owym kursie “Przebudzenia serca”. Były to bardzo ciekawe zajęcia, wpłynęły na moje podejście do medytacji i do życia w ogóle.
Właśnie wydali książkę “Buddyjska tantra dla współczesnego człowieka”. Tantra jest jednym z nurtów wschodniej myśli i praktyki medytacyjnej. Na zachodzie kojarzy się głównie z seksem i w istocie Veronika i Robert poświęcają “tantrze we dwójkę” drugą część książki, ale najpierw powinno się przeczytać część pierwszą.
Tantra buddyjska wyróżnia się akceptacją ciała i pożądania seksualnego jako wehikułów wewnętrznej przemiany. Jest na antypodach myślenia klasztornego i ascetycznego. “Świątynią przebudzenia jest ciało — piszą Veronika i Robert — to w nim znajdziemy naturalną mądrość, bezpośrednie niekonceptualne doświadczenie życia i odpowiedzi, których poszukujemy. Ciało jest bramą do wolności — pracując z nim, uwolnimy się od blokad, traum, nieprzepracowanych emocji i szkodliwych nawyków w nim zapisanych. Ciało jest źródłem szczęścia — w pełni się w nim osadzając, doświadczamy błogości, zdrowia, wewnętrznego spokoju oraz czerpiemy ze studni kreatywności i mocy”.
Zazwyczaj ludzie uczą się medytacji od mistrzów. Veronika i Robert uczyli się u wielu nauczycieli, najważniejszym z nich był nieżyjący już Tybetańczyk Czogjal Namkhai Norbu. “Chociaż książki i literatura są ważne w praktyce tantry (...), to kluczowym elementem ścieżki jest nauczyciel. I choć możesz korzystać z tej książki bez ograniczeń i mieć wiele pożytku ze stosowania zawartych tu praktyk, to polecamy spotkać w przyszłości dobrego nauczyciela buddyjskiej tantry i przekonać się samodzielnie o wartości takiej osoby na ścieżce”. Jest to ważne zastrzeżenie dla czytelników tej książki: można odnieść duże duchowe korzyści z jej lektury, ale bezpiecznie i owocnie jest praktykować pod opieką kogoś bardziej doświadczonego. “Błędnie praktykowana ścieżka tantryczna zamiast do przebudzenia może prowadzić do wzrostu egotyzmu, duchowej arogancji, pomieszania, poważnych problemów psychicznych, np. depersonalizacji czy stania się ofiarą energii, z którymi nie umie się pracować. Częstym problemem jest też konsumpcyjne i turystyczne podejście do duchowości. Zamiast poznać dogłębnie jakąś ścieżkę, wiele osób powierzchownie i po macoszemu próbuje wszystkiego i zarazem niczego”.
Książka Veroniki i Roberta nie poprzestaje na byciu wstępem do medytacji, wręcz przeciwnie, jest także dla zaawansowanych aż do samego końca, zawiera rozdziały “Nirwana w tantrze” i “Natura Buddy”, gdzie w detaliczny sposób omawia się ostateczne urzeczywistnienie zwane przebudzeniem lub oświeceniem. Są to tematy trudne, wymykające się opisowi, bo też wymagające zgłębienia w sposób pozakonceptualny. Należą do nich takie sprawy jak pustka zjawisk, iluzoryczność Ja i niedualny wgląd.
“Pustka lub synonimicznie pustość (w sanskrycie siunjata, po angielsku emptiness) jest podejściem do praktyki medytacji wykształconym w buddyzmie. Wskazuje ono, że chociaż rzeczywistość i zjawiska postrzegane przez ludzki umysł wydają się prawdziwe, to nie istnieją w faktycznym, rzeczywistym sensie. Filozofia pustości nie twierdzi, że zjawiska w ogóle nie istnieją (nihilizm) ani że przebudzona istota doświadcza jakiejś nicości. Zgodnie z teorią pustki zjawiska istnieją jedynie w sposób relatywny czy względny. Jawią się, ale tego, co stanowi Ja danego zjawiska — w tym osoby — nie można faktycznie zlokalizować w czasie i przestrzeni. Są podobne do sennych przejawień, iluzji optycznych, złudzeń, fatamorgany, odbicia w lustrze czy hologramu. Określa się to jako wyraz braku wrodzonego, samoistnego, trwałego i niezależnego istnienia Ja i zjawisk. Inaczej pustka jest rozumiana jako wolność od koncepcji na temat istnienia lub nieistnienia świata: wskazuje na doświadczenie nagiej rzeczywistości (takości) poza wszelkimi koncepcjami, niemożliwe do objęcia za pomocą umysłu pojęciowego. Według nauk o pustości nie chodzi tylko o zawieszenie teorii na temat rzeczywistości, ale dowodzą one, że możliwa jest trwała przemiana percepcji. Pojęcie pustka jest mylące, innym słowem byłaby bezgraniczność, jako że fundamentalnie nie można wskazać wyraźnej granicy pomiędzy dwoma postrzeganymi zjawiskami”.
Książka Veroniki i Roberta ma 400 stron. Jest gęsta i pełna treści. Czytałem ją powoli i w skupieniu i robiłem notatki. Potem przeczytałem plik z notatkami i wybrałem z nich najważniejsze fragmenty. A potem wydestylowałem jeszcze raz. Produkt tej kilkustopniowej rafinacji właśnie czytacie.
“Według jednego z najważniejszych nurtów medytacji pustości, tzw. madjamaki, nie da się powiedzieć, że zjawiska są pustką, ale można powiedzieć, że są puste, tj. pozbawione cech trwałości, niezależnego istnienia itd. Nagardżuna, najbardziej znany buddyjski uczony zajmujący się pustką, wskazywał, że jeżeli ktoś wierzy w pustkę, jakby sama w sobie była jakąś realną rzeczą czy bytem, to nie tylko kompletnie jej nie zrozumiał, ale nawet może sobie taką wiarą zaszkodzić. W medytacji pustości chodzi o odpuszczenie silnego przywiązania do Ja (mnie, moje), co w efekcie poszerza naszą perspektywę aż do zrealizowania stanu nirwany (przebudzenia, ustania cierpienia). W momencie wglądu w pustą naturę Ja i zjawisk praktykujący i świat nie znikają, ale diametralnie zmienia się podejście do zmysłowych przejawień. Człowiek wolny od koncepcji na temat Ja i zjawisk staje się bardziej elastyczny, otwarty na zmiany. Jest bardziej naturalny w swoich zachowaniach, a te są dopasowane do okoliczności, a nie wymyślonych założeń”.
“Zamiast wychodzić uwagą do obiektów, spójrz do jej źródła. Delikatnie, precyzyjnie zwróć umysł ku samemu sobie. Zwróć uwagę na samą uwagę. To niemożliwe, podobnie jak waga nie może się sama zważyć, ale zrób to. Nie zakładaj niczego, nie próbuj nikim być — po prostu zwróć świadomość na nią samą. Jako że podmiot nie może sam dla siebie być przedmiotem, dochodzi do zwarcia, błędu w dualistycznym oprogramowaniu. W tym momencie dualistyczny umysł się załamuje. Percepcyjne splątanie rozwiązuje się, a towarzyszące mu napięcie zostaje uwolnione. Doświadczasz podobnej niebu otwartości — przestrzeni poza koncepcją przestrzeni, bez śladu podmiotowo-przedmiotowego dualizmu. Jest bezkresne otwarcie bez podziału na „wewnątrz” i „zewnątrz”. Nie tracisz przytomności, nie urywa Ci się film, choć nie ma żadnego punktu odniesienia dla obecności. Zrelaksuj się w tym doświadczeniu przez chwilę. Jeżeli weźmiesz umysł i zwrócisz go, żeby spojrzał sam na siebie, to on zatrzymuje się i doświadczasz bezkresu podobnego niebu. To jest bardzo proste. To jest coś, co każdy może zrozumieć”.
“Poszukaj źródła umysłu i tego, czym on jest. Nie możesz niczego znaleźć. Ale to, co odkrywasz, nie jest nicością. To doświadczenie jest klarowne i żywe. Świetliste i pełne energii. Mówimy więc, że ta otwarta natura jest pusta, lecz promienna lub pusta i świetlista. Nie jest to coś, co rozwijasz czy tworzysz w swojej medytacji. To nie jest coś takiego, że medytujesz przez długi czas i wtedy to widzisz. Nie jest to efekt medytacji czy coś sfabrykowanego. Każdy może to zobaczyć, jest to dostępne w każdym momencie. Możesz po prostu zwrócić się do wewnątrz i to ujrzeć. I otworzyć się na ten bezkres, wypoczywając w nim. Powtarzaj to raz po raz w krótkich sesjach. Krótkie sesje wiele razy. Robisz coś np. w kuchni czy w ogrodzie. Nawiąż kontakt z tą otwartością i… kontynuuj uważnie swoje czynności. Nie próbuj zatrzymać czy wydłużyć tej otwartości. To niemożliwe. Na początku prawie wszyscy się rozpraszają. Trzymając się, tylko z powrotem się napinasz i to zamykasz. Po prostu uznaj obecność tej otwartości i rób swoje. To tak, jakby na chwilę otworzyć okno, żeby przewietrzyć pokój. Powtarzając często to spoglądanie, nabierzesz w tym wprawy i przebłyski tej otwartości będą coraz częstsze i dłuższe”.
“Zgłębiając prawdę o niestałości i odnosząc ją do naszego Ja, nie znikamy ani nie popadamy w rezygnację czy fatalizm, przeciwnie — wreszcie dostrzegamy, że niczym sprawny żeglarz możemy nawigować pośród wiatrów karmy. Nie próbujemy iść całkowicie wbrew rzeczywistości, ale też nie jesteśmy jej bezwolną ofiarą. Uczymy się, jak z nią płynąć. Jak z rzeczywistością tańczyć. Okazuje się też, że skoro nie ma stałego, trwałego Ja, to możemy łatwiej zmieniać swoje przyzwyczajenia i wzorce postrzegania. Nie musimy w obliczu problemów mówić: „Tak już jest i tak zawsze będzie”. Możemy zasiewać inne nasiona, by zbierać pożądane owoce w przyszłości. Zamiast wracać na mielizny, na których utykaliśmy, czy wpadać do wiru, możemy płynąć w stronę całkowitego spełnienia”.
“Niestałość prowadzi nas do pustki Ja, zwanej też brakiem Ja czy bezjaźniowością (anatta czy anatman). Jest to najtrudniejszy buddyjski wgląd, najczęściej płytko lub błędnie rozumiany. Nie chodzi w nim tylko o to, że w istocie nie ma trwałego Ja ani że ego jako osoba jest iluzoryczne. Nie chodzi w nim też o to, że nasze wyobrażenia na temat tego, kim jesteśmy, nasze role, doświadczenia, myśli czy spostrzeżenia zmysłowe nie są nami, ale istnieje jakaś inna prawdziwa jaźń, która jest poza tym i tego doświadcza lub która faktycznie jest tym wszystkim. Nie chodzi też o to, że małe Ja jest fałszywe, ale istnieje jakieś wielkie, kosmiczne Ja, lub że chociaż nie ma ego, to jesteśmy rodzajem uniwersalnej świadomości. Budda plenił takie poglądy wśród mnichów, którzy chcieli podążać za jego przekazem”.
“Brak Ja to najbardziej wymagający element buddyjskiej praktyki. Ostatecznie naturalną reakcją są sceptycyzm, wątpliwości czy strach wobec tego komunikatu albo próba wyjaśnienia go sobie. Budda nie prosił jednak nigdy o branie jego słów na wiarę, ale o sprawdzanie ich i badanie, do jakich rezultatów prowadzą. Co możesz zyskać dzięki badaniu pustki? Nic. Budda powiedział, że nic nie zyskał dzięki swojemu przebudzeniu, i właśnie dlatego to jest doskonałe, najwyższe przebudzenie. Natomiast wszystko dzięki temu stracisz. Stracisz cierpienie, zagubienie, rozterki egzystencjalne, trzymanie. Tantra doda, że paradoksalnie dzięki tej „stracie” odkryjesz, że już wszystko masz. Kiedy puścisz wszystko, to wszystko odzyskasz. To ta subtelna koncepcja jaźni stanowi główną przyczynę oddzielenia od całkowitej doskonałości i nieskończonej potencjalności naszego prawdziwego stanu. Chodzi więc o to, że wgląd w brak Ja niczego nie tworzy, niczego nie afirmuje. Zabiera jedynie ograniczające złudzenie. Dlatego jest trwałym uwolnieniem od cierpienia. To wszystko, z czym udałoby się nam zjednoczyć — od tego zostalibyśmy rozłączeni. To wszystko, co udałoby się nam osiągnąć — to byśmy stracili. To wszystko, czym moglibyśmy być — moglibyśmy przestać tym być. Wgląd w brak Ja nie prowadzi więc do zmiany czy śmierci ego. Rozpoznajemy, że w rzeczywistości Ja nigdy nie istniało”.
“Niektórzy twierdzą, że istnieje świadomość, która jest wszystkim, i właśnie ona jest tym, kim jesteśmy — czyli Ja. W medytacji na pustkę Ja nie próbujemy znaleźć tego, kim jesteśmy, ale podważamy całe postrzeganie w kategoriach bycia tym czy tamtym”.
“Nie chodzi o to, żeby stwierdzić, czy Ja jest, czy go nie ma, ale żeby puścić trzymanie się tego pojęcia i rozluźnić umysł w pozakonceptualnym doświadczeniu. Dlatego mówienie o nieistnieniu Ja w kontekście pustki Ja jest skrótem myślowym wynikającym z ograniczeń języka, wskazówką do badania Ja w medytacji lub sposobem na podważenie tej koncepcji. Podobnie z perspektywy bezjaźniowości jako sztuczne i wtórne względem istoty problemu jawią się wszystkie dywagacje o tym, czy Ja jest tym, czy tamtym, co jest prawdziwym Ja, a co fałszywym itp. Dopóki umysł wierzy w istnienie lub nieistnienie Ja albo ma pogląd uwarunkowany pojęciami prawdziwych i fałszywych jaźni, nie uzyskał kluczowego wglądu na buddyjskiej ścieżce do przebudzenia”.
“Nie ma nie tylko Ja oddzielnego od świata, ale również granicy pomiędzy świadomością i zjawiskami. Skoro wszystko jest więc tak samo iluzoryczne, to nirwana nie ujawnia się po ustaniu materialnego świata czy wygaszeniu jego doświadczenia. Zjawiska już są w stanie nirwany, od samego początku. Świetliste i wolne od koncepcji jaźni i obiektów, bez sztywności czy solidności. Nie musimy więc nirwany osiągać, musimy ją po prostu zobaczyć”.
“To nie znaczy, że zjawiska nie istnieją. Jawią się. Są podobne do snu, złudzenia optycznego, hologramu, echa, lustrzanego odbicia. Wyraźnie obecne, ale nierealne. Ten brak własnej natury w zjawiskach nazywamy pustką. To jest to, co mamy na myśli, mówiąc, że zjawiska są puste. Pustka więc nie jest żadną rzeczą, a po prostu tym brakiem własnej natury zjawisk”.
“Ostatecznie nie możemy nawet powiedzieć, że zjawiska są puste albo że jest tylko pustka. Jeżeli nie ma zjawisk, to nie ma też ich pustki. Pustka jest więc również pusta”.
Wynotowałem z książki Veroniki i Roberta wiele trudnych fragmentów, które są dla mnie interesujące, ponieważ są wyzwaniem, ponieważ przekraczają moje dotychczasowe rozumienie. Ale ta książka jako całość nie jest trudna. Przeczytacie w niej o tańcu, całowaniu się, przytulaniu, o harmonizowaniu w sobie pierwiastka żeńskiego i męskiego. Unikatową cechą tej książki jest to, że o doświadczeniu bycia w parze pisze para nauczycieli. Są przez to bardziej praktyczni i wiarygodni.
“[Geniuszem tantry] jest transformowanie emocji w mądrość. Stają się one paliwem na ścieżce. Przestają być zagrożeniem. Rodzinne konflikty prowokują gniew? Relacje seksualne wiążą się z pożądaniem? Bardzo dobrze! Więcej paliwa — więcej mądrości”.
————
Veronika i Robert Tkanka, “Buddyjska tantra dla współczesnego człowieka”, Sensus, Warszawa 2022, s. 400
Michał Cichy
Ta recenzja będzie trochę inna niż wszystkie, gdyż tej książki nie da się ot tak opisać.
,,Buddyjska tantra dla współczesnego człowieka" Veroniki i Roberta Tkanka może na początku wydać się Wam książką na temat seksu. Szczerze powiedziawszy, ja kiedyś słyszałam tylko o seksie tantrycznym, dlatego dla mnie skojarzyło się tylko z jednym. O tą książkę poprosił mnie mąż, gdyż to właśnie jego ona zainteresowała na początku. Jednak, żeby napisać o niej recenzje, musiałam przeczytać i ja. I powiem Wam szczerze, że w ogóle miałam o tym inne pojęcie. Nie spodziewałam się, że może być taka ciekawa. Otworzyła mi przede wszystkim oczy i rozjaśniła co to jest, ta tantra. Nie jest to książka tylko do przeczytania, gdyż jeżeli chcemy zrozumieć siebie, nasze emocje, odczucia, umieć z nich korzystać i korzystać z energii świata, to musimy stosować się do zasad i ćwiczyć.
Książka podzielona jest na dwie części. Pierwsza część to świadomość naszego ciała, pozycja do medytacji, treningi umysłu. Są to między innymi podstawy medytacji, ale także nauka jak pokochać siebie, innych i wiele informacji dotyczących np. jogi.
Druga część jest to praktyka tantry z partnerem. I tu nie chodzi tylko o seks.
Ta część przekazuje nam informacje i ćwiczenia jak budować relacje z partnerem, abyśmy mogli się uzupełniać, tworzyć całość, rozumieć siebie nawzajem. Jak nauczyć się być ze sobą, nie tylko teoretycznie, ale też praktycznie, na co dzień. Bardzo spodobało mi się to, że my dla partnera a partner dla nas powinien być jak lustro. I na końcu dopiero jest temat pożądania.
Ta książka jest naprawdę bardzo ciekawa. Przekazuje ogrom wiadomości, mądrych informacji i ćwiczeń.
Przytoczę również tutaj cytat z okładki, gdyż doskonale odzwierciedla cały sens tej książki.
,, Niezależnie od tego z kim jesteś, jaka religie wyznajesz, jaki zawód wykonujesz, z kim pozostajesz w relacji i jakie są twoje talenty,masz możliwość całkowitej realizacji swojego ludzkiego życia."
_mama_wojtka_ Stachelek Edyta