ODBIERZ TWÓJ BONUS :: »

    Opinie czytelników - 100happydays, czyli jak się robi szczęście w 100 dni (7)

    5

    2016-07-12
    Przemyslaw Kowalczyk , biznesmen
    Świetna książka, powinna być lektura w liceum. Pokazuje czego nam Polakom brakuje i co najważniejsze w życiu by być szczęśliwym. Zadania trzeba przerobić, żeby zrozumieć.
    2016-10-30
    bez podpisu
    Super książka. Polecam każdemu na zimne jesienne wieczory :)
    2015-09-25
    Małgorzata Dębowska
    Polecam każdemu tę książkę. Mam nadzieję że wraz z pojawieniem się edukacji miękkiej w szkołach, ta pozycja stanie się lekturą obowiązkową, czego Mateuszowi serdecznie życzę!
    2015-05-29
    bez podpisu
    6!!
    2015-08-24
    Kobiecy motywator , copywriter
    Matuesz Grzesiak to postać, która w Polsce ma swoich wielkich zwolenników jak i zagorzałych przeciwników. Jedni uważają, ża zarabia na ludzkich marzeniach, inni że do tych marzeń prowokuje i umiejętnie mobilizuje do ich realizacji. Swoją drogą co złego jest w zarabianiu na cudzych marzeniach, jeśli faktycznie mobilizuje się do ich spełniania ? Przyznaję się… należę do drugiej grupy, ale recenzja będzie trochę przerwotna – napisana z perspektywy osoby, która „nie trawi Grzesiaka” ;) Przypuśćmy, że przed chwilą książkę „100 happydays, czyli jak się robi szczęście w 100 dni.” kupiła Pani X, za namową syna. Przystępuje do czytania i pierwsze co jej się nie podoba, to fakt, że autor dedykuje książkę brazylijskim porywaczom: „Książkę dedykuję brazylijskim napastnikom, którzy uprowadzili mnie w Sao Paulo dnia 89. Gdybyście byli szczęśliwi, nigdy byście tego nie zrobili. A ponieważ ja szczęśliwy jestem, wybaczam Wam.” – „pewnie to jedna wielka ściema, napisał tak tylko po to, aby wzbudzić sensację, nie wierzę w to całe porwanie – pomyślała Pani X, mimo to wertując kolejne strony. Dalej dowiaduje się, że 100 happydays, a więc codzienne dodawanie na portalu społecznościowym postów pokazujących, co danego dnia uczyniło Cię szczęśliwym, to nie pomysł Grzesiaka, a pewnego Ukraińca – „czyli Grzesiak żeruje na cudzych pomysłach, a to dobre… „ W ciągu dalszej lektury Pani X będzie nastwaiona krytycznie do fragmentów, w których Mateusz opisuje jak dobrze mieć pieniądze i być obywatelem świata (Pani X broń Boże nie chce zarabiać na tym co robi, a już na pewno nie chciałaby podóżować po całym świecie… czy aby na pewno ? A może po porstu krytykuje tych, którzy mają taką możliwość, bo sama uznaje wszystkich ludzi zarabiających więcej niż średnią krajową za oszustów i złodziei. Nie przekonuje jej również fakt, że Matuesz podróżował równiez wtedy, gdy pieniedzy nie miał). Czytelniczka poddaje w wątpliwość sielankowy klimat w jakim utrzymana jest książka – szczególnie fragmenty, które dotyczą bezposrednio życia rodzinnego, a także pracy Matuesza. A może te fragmenty irytują ją dlatego, że sama nie wierzy w to, że podobne życie można mieć. Nie przekonują jej akapity, w których coach pokazuje trudne momenty swojego życia, chorobę, nie zawsze dobre relacje z ojcem, brak środków na wynajęcie sali, w której mółby prowadzić zajęcia – zanim stał się tym słynym Grzesiakiem. Pani X nie może znieśc faktu, że Mateusz przedstawia Polaków jako nieufnych, mających poczucie gorszości i bycia podrzędnym w stosunku do narodów zachodnich, jako mało życzliwyych i podejrzliwych w stosunku do obcych, z pesymizmem patrzących na większość spraw, jako tych, którzy odbierają sobie prawo do własnego potencjału co krok powątpiewając bezzasadnie w swoje możliwości, jako pełnych hejtu, nienawiści, zazdrosnych i nazywajacych ludzi, którzy popeniają błędy debilami. Wtem Pani X zatrzymuje się na moment, po czym dociera do niej, że w tych słowach jest trochę prawdy, a może nawet boląca prawda i że czyta właśnie o sobie… bo czym innym jest to, co robiła od pierwszych stron książki jak nie hejtem. Pani X to tylko zmyślona przeze mnie postać, ale jej myśli są dość przewidywalne, dlatego z taką łatwością przyszło mi ją stworzyć. I oby jak najwięcej Pań i Panów X sięgnęło po książkę Mateusza Grzesiaka. Być może coś drgnie, być może coś się zmieni w myśleniu nieufnych, przesiąkniętych zazdrością i powątpiewaniem Polaków. Książkę polecam szczególnie osobom, które spodziewają sie po tej pozycji ukazania nowego spojrzenia na różne aspekty życia. Polecam wszystkim, którzy w literaturze coachingowej do jakiej można bez watpienia zaliczyć „100 happydays ” M. Grzesiaka szukają powiewu świeżego powietrza – inspiracji do zmian.
    2016-02-15
    Agnieszka , kostaaga@vp.pl
    Czy da się zrobić szczęście w sto dni? Owszem. A jak? Odpowiedź na to pytanie zna Mateusz Grzesiak. Psycholodzy mówią, iż trzeba 3 miesięcy, aby coś weszło nam w nawyk. Dobrym nawykiem jest bycie szczęśliwym, bo chyba, każdy człowiek do tego dąży. Jak możemy dowiedzieć się we wstępie książki idea 100happydays, to pomysł Ukraińca zamieszkującego w Szwajcarii. Gdy popadł w głęboką depresję, zaproponowano mu ćwiczenie, aby przez 100 dni, każdego dnia znalazł coś co go uszczęśliwia. Jako dowód swojej pracy zamieszczał on zdjęcia tego co go uszczęśliwiało. Jego pomysł stał się to akcją globalną, którą podejmują ludzie na całym świecie. Możesz do nich dołączyć i Ty https://100happydays.com/pl/ Matusz Grzesiak podjął wyzwanie i przez 100 dni szukał tego co go uszczęśliwia. Książka jest podzielona na swoistego rodzaju rozdziały, a jest ich tak jak dni sto. Każdego dnia Matusz opisuje co go uszczęśliwia, bądź jakie wydarzenia przypominają mu o istnieniu szczęścia w jego życiu. Niektóre opatrzone są zdjęciami. Przez sto dni towarzyszymy mu będąc na wakacjach z rodziną, w pracy, czy podczas porwania w Brazylii. Pokazuje nam świat ze swojej perspektywy i skłania do refleksji nad pewnymi zagadnieniami. Widzimy go jako ojca, męża, pracodawcę, nauczyciela, ale przede wszystkim jako Matusza Grzesiaka. Książka jest pełna pozytywnej energii i niesie za sobą przesłanie i wiele nauki, którą powinno się wprowadzić w życie. Polecam ją szczególnie osobą, które przeżywają kryzys, nie wiedzą co robić ze swoim życiem, szukają drogi. Być może będzie to najlepsze co możecie zrobić dla siebie. Dzięki Matuszowi i tej książce przypomniałam sobie czemu chciałam uczyć, czemu chcę być nauczycielką, skąd czerpałam kiedyś radość życia. Pomogła mi sie odnaleźć i przypomnieć sobie czym jest i jak buduje się szczęście. Książka jest pięknie wydana. W twardej oprawie, z przejrzystą czcionką, bardzo przyjemnie się ja czyta, zważywszy na lekkość pióra Mateusza. Jak już wspomniałam, książka podzielona jest na 100 rozdziałów, czyli na poszczególne dni. Formą przypomina pamiętnik. Po każdym rozdziale, mamy ćwiczenia. Forma jest bardzo ciekawa, przejrzysta i łatwa w odbiorze. Zachęcam do przeczytania, motywowania się i podjęcia wyzwania 100happydays :)
    2016-07-30
    G. Anonim , mgr. inż.
    Przerwałem w jednej trzeciej, książka jest tragiczna. Jeśli ktoś spędza życie tak jak autor książki i jest nieszczęśliwy to jest z nim coś nie tak. Dla większości, której nie stać na podane w książce sposoby uszczęśliwiania się, jest ona bezwarościowa. Może działać wręcz odwrotnie, pokazując na co człowieka nie stać i jak daleko mu do bycia szczęśliwym. Nie polecam.
    Zamknij Pobierz aplikację mobilną Ebookpoint